...
Koszyki, post sentymentalny
Tydzień do zamknięcia i coś we mnie pękło. Powoli dochodzi do mnie myśl o zamknięciu miejsca, którego częścią byłem i w którym przyjemność miałem, mieć swój zawodowy debiut jako młody "Pan ziółko". Poczucie bliźniacze do tego, po opuszczeniu(cudownego) liceum. Już nigdy nie będzie takiego lata.
Koszyki się zamykają. Zostawiam w tym miejscu mój bagaż emocjonalny, tak zawzięcie gromadzony przez ostatni rok. W głowie zostają mi ludzie tworzący to miejsce. Marty, Szury Dobki, Krzywe, Kacpry, Marciny, Chloriany, Konrady i szlachcice wszelkie.
Oni i klimat miejsca, sprawiły, że był to mój drugi dom. Tu się dzień kończyło o 6 nad ranem, za chwilę zaczynając pracę na 7 rano.
Jemy zielsko ziółka. Kocham swoich klientów. Robimy koktaile. Panie Janie - uszanowanie. Chowamy się, paląc papierosy na parkingu. Cho na peta Mordko! Jedziemy nad wisłę, trafiamy na koniec świata. Pijany to do domu. Pograjmy w hirołsów. W scrabble może? Dikarpio, plum? Wiśniówkę dla wszystkich! Ziółek rób zdjęcia!
Tęsknię już.
Ps. Tomku Szlachcicu, przyniosę Ci kiedyś tę książkę.
123
Serio - zdjęcie nagiej pięknej kobiety, palącej papierosa w polu kukurydzy do tej pory wydaje mi się niedoścignionym ideałem, jeśli o uwagę odbiorców na di/deviant/pro/turboelo itd - artach chodzi.
Mi za to udało się spotkać na zdjęcia z Marleną - kobietą niesłychanie cierpliwą i piękną, toteż do tej pory zachwycony sesją(nienawidzę tego określenia) jestem, a zdjęciami się cieszę i poniżej przedstawiam.
Mi za to udało się spotkać na zdjęcia z Marleną - kobietą niesłychanie cierpliwą i piękną, toteż do tej pory zachwycony sesją(nienawidzę tego określenia) jestem, a zdjęciami się cieszę i poniżej przedstawiam.
122
Kolejny dzień, drugi na wsi tydzień.
Poranne kawowo-papierosowe rytuały zastąpiła ciepła herbata i z psami rozmowa. Dziwna to sielankowość, wymieszana z przytłaczającym brakiem hałasów miasta. Ręce mi nie drżą, znów się wysypiam. Spokój przedwiośnia, wszystko mi się gubi w szarościach. Miło.
Tłumów nie ma, nic się nie stanie. Manifestacja do/za/przeciw czemukolwiek nie przejdzie mi przez podwórko, w moją małą prywatność nie wkroczą hasła o wolność, sprawiedliwość i zmiany jakiekolwiek.
Powoli zaczynam przyzwyczajać się do tego, że stolica nie wymaga ode mnie życia w jej tempie, a czas pracy zależny jest tylko od mojego(no i może szefostwa) "widzi-misię". Robię już sporo zdjęć. Blogowe, modowe, architektury, ludzi - znowu zaczynam widzieć tematy. Miło.
Zazwyczaj unikam takich zdjęć, jednak po kilku latach poszukiwań tego modelu butów o numerze 50 - znalazłem. Mam. Kolejny punkt z mojej "bucket list" odhaczony. |
Subskrybuj:
Posty (Atom)