Strony

145 i powrót do zdjęć publikowania

Jarmark koński "wstępy", Skaryszew, 15.02.2016

*Tu miał być tekst wzbogacający materiał. Jednak po przeczytaniu komentarzy zarówno zwolenników, jak i przeciwników tego wydarzenia, przeszła mi chęć na zdanie słownej relacji z tego jak na jarmarku jest i czy jest rzeczywiście tak, jak twierdzi medialny przekaz.
Po krótce: Mogę się zgodzić z każdym głosem, który na zimno potrafi oceniać wydarzenia obecne na jarmarku, jednak nie chcę wchodzić w grę, w której opinie stron są tak bardzo monochromatyczne, a sami uczestnicy dyskusji, wydają się być niezdolni do jakiegokolwiek dialogu.
To jest wasz problem. Wasz i koni.
Koń, jaki jest, każdy widzi.
Chłop jaki jest, każdy słyszy.

Nie, nie uważam, że czysto przedmiotowe podejście wobec zwierzęcia(zwierzę-towar), jest właściwe. Nie jest.
Gdzieś jednak, pośród tego wszechobecnego gnoju, końskiego łajna i rżenia chłopa jarmarcznego, między słowami przebija się smutek hodowcy.
Strach, śmiech, zniechęcenie.

Wszystko w tej dyskusji sprowadza mi się do "być może".*

















Teksty nocne 2





Smród wiśniowych świeczek i echa wczorajszych walentynek.

Obudził mnie pusty pokój. Szafa, biurko, fotel i materac. Wokół składowe poczucia dorosłości.
Pociąg do dramatu powoli rusza. Nachalna melancholia krzykiem o papierosa, budzi w środku nocy. 
Ręka trafia na paczkę. Miękka light. Papieros wziąć w usta, siebie do pionu.

Udało się - szukając ognia, uśmiecham się smutno - przeżyłam czternasty lutego, roku bezpańskiego. Presję mas do bycia kimś z kimś. Ten jeden dzień w roku, gdy wszyscy dostają pierdolca, rozpaczliwie starając się zamalować różem kawałek kalendarza. Bądź kimś, bądź kogoś, bądź czyjaś. Choć dzisiaj, przynajmniej dzisiaj. Jutra nie ma. Nie będzie.
 Kochajmy się?
Uniknęłam paramiłosnego terroryzmu i posklejanych przechodniów. W błocie ulicy płatków róż. A jednak źle. Jednak coś. Cholera.

I gdzie jest ogień?!


Nie zaplątał się w rozkopaną pościel. Nie ma go pod poduszką, pod dywan nie zamiotłam.
Przepadł akurat teraz. Gdy noc spać nie daje, a papieros do ust się klei. 
Tanie romantyzmy misie kleją.
Głód rządzi ciałem. Wyostrzone zmysły tłumią emocje.
Dobrze.
Noc i żółte światła miasta na rozkopanej pościeli.
Słowa gubią misię.
Misie gubią słowa. 
Ostatnia próba.  Sięgam do szafy po przygarnięty, wyparty płaszcz.
Kieszeń i skradziona dawno zapalniczka. Moja zapalniczka.
Mój ogień. 
Cichy żar.  
Dym w oko.