Strony

Koszyki, post sentymentalny


Tydzień do zamknięcia i coś we mnie pękło. Powoli dochodzi do mnie myśl o zamknięciu miejsca, którego częścią byłem i w którym przyjemność miałem, mieć swój zawodowy debiut jako młody "Pan ziółko". Poczucie bliźniacze do tego, po opuszczeniu(cudownego) liceum. Już nigdy nie będzie takiego lata.






Koszyki się zamykają. Zostawiam w tym miejscu mój bagaż emocjonalny, tak zawzięcie gromadzony przez ostatni rok. W głowie zostają mi ludzie tworzący to miejsce. Marty, Szury Dobki, Krzywe, Kacpry, Marciny, Chloriany, Konrady i szlachcice wszelkie.
Oni i klimat miejsca, sprawiły, że był to mój drugi dom. Tu się dzień kończyło o 6 nad ranem, za chwilę zaczynając pracę na 7 rano.






Kawa i papieros rano z panem Leszkiem. Rozmowy o życiu o 8 rano. Moje dziwne randki podczas pracy. Granie na harmonijce z Marcinem o 3 nad ranem. Spontanicznie jedziemy do Gdańska, kończymy u mnie w domu. U mnie w domu, ekipa koszykowa o 7 nad ranem. Wigilia razem. Pożegnania i powroty. Łukaszu, spakujesz samochód?
Jemy zielsko ziółka. Kocham swoich klientów. Robimy koktaile. Panie Janie - uszanowanie. Chowamy się, paląc papierosy na parkingu. Cho na peta Mordko! Jedziemy nad wisłę, trafiamy na koniec świata. Pijany to do domu. Pograjmy w hirołsów. W scrabble może? Dikarpio, plum? Wiśniówkę dla wszystkich! Ziółek rób zdjęcia!


Tęsknię już.


Ps. Tomku Szlachcicu, przyniosę Ci kiedyś tę książkę.

123



Raz na jakiś czas nachodzi mnie pragnienie zrobienia zdjęć ładnych. Takich internetowo ładnych, które zawsze będą budziły zachwyt w galeriach wszelakich internetowych. Ładne internetowo zdjęcie, wg mnie opiera się na istnieniu kilku obiektów w kadrze(opcjonalnie): piękna kobieta, krajobraz, papieros.
Serio - zdjęcie nagiej pięknej kobiety, palącej papierosa w polu kukurydzy do tej pory wydaje mi się niedoścignionym ideałem, jeśli o uwagę odbiorców na di/deviant/pro/turboelo itd - artach chodzi.

Mi za to udało się spotkać na zdjęcia z Marleną - kobietą niesłychanie cierpliwą i piękną, toteż do tej pory zachwycony sesją(nienawidzę tego określenia) jestem, a zdjęciami się cieszę i poniżej przedstawiam.





122



    Kolejny dzień, drugi na wsi tydzień.
Poranne kawowo-papierosowe rytuały zastąpiła ciepła herbata i z psami rozmowa. Dziwna to sielankowość, wymieszana z przytłaczającym brakiem hałasów miasta. Ręce mi nie drżą, znów się wysypiam. Spokój przedwiośnia, wszystko mi się gubi w szarościach. Miło.

Tłumów nie ma, nic się nie stanie. Manifestacja do/za/przeciw czemukolwiek nie przejdzie mi przez podwórko, w moją małą prywatność nie wkroczą hasła o wolność, sprawiedliwość i zmiany jakiekolwiek.
Powoli zaczynam przyzwyczajać się do tego, że stolica nie wymaga ode mnie życia w jej tempie, a czas pracy zależny jest tylko od mojego(no i może szefostwa) "widzi-misię". Robię już sporo zdjęć. Blogowe, modowe, architektury, ludzi - znowu zaczynam widzieć tematy. Miło.

Zazwyczaj unikam takich zdjęć, jednak po kilku latach poszukiwań tego modelu butów o numerze 50 - znalazłem. Mam. Kolejny punkt z mojej "bucket list" odhaczony.