Strony

137

Wciągnął mnie Tumblr: http://mariuszrobizdjecia.tumblr.com/

Będzie tam wszystko co robię, dla bloga zostawiając to, co wg mnie najlepsze.
No i teksty jakieś.



136





135



Efekty dodatkowe w postaci smug wszelkich, plam światła itp. sponsoruje Nikon F3, któremu przy zwijaniu filmu co nieco wypadło. Poodkręcało się i pootwierało.
Pokochałem ten aparat, choć dobry film mi zepsuł.
Co nieco udało się odratować.
Tyle.





134




Jesień.
Bez pośpiechu. Leniwie zrzucam liście.
Pojedynczo. 
Jeden po drugim lądują na mokre październikowe chodniki. 
Proszę deptać. Miło szeleszczą pod stopami.
Przyklejone do butów. 
Pojedynczo. 
Każdy inny. 
Chwila uniesienia z wiatrem.
Spychane ku sobie, z innymi się złączą.
Dumne grupy tworząc.
W masie kończąc.
Zapomniane w egalitarnym błocie.


To nie wiersz. Nie znam się na poezji. Nie lubię nawet poetów.


Wpis i nastrój jak za oknem.
Dwudziesta piąta rocznica mojego przyjścia trwa, a ja ciągle szukam. Kolejny raz idąc tą samą ścieżką, w szumie ulicy, w deszczu i wietrze, myśli znowu nie dają spokoju. Pragnienia gonią mój świat, szarpane za rękaw przez mój kompleks kompleksów. Chciałbym przeprosić, a nie wiem za co.
Przepraszam za tekst. Gówno to.
Nie znam powodu tego stanu rzeczy.
Nie wierząc w teorie naukowe(lub para-), które mogły by mnie zdefiniować na nowo, znowu czuję obcość. Tworzę ze sobą skomplikowany związek. Co roku nowy. Codziennie nowy.
Każdego ranka zaczynam nowe życie. Nową historię. Tak się nie da. Tak nie można. Nawet koty ograniczają się do żyć dziewięciu.

Proszę mnie zaszufladkować. Pomóc w definicji. Określić. Punkt zaczepienia zaszczepić.
Mordę dorobić. Jedną i niezmienną. *


***

Swego czasu dane mi było poznać Pana Andrzeja(imię zmienione na uniwersalne). Pan ten jest emerytowanym fotografem, którego życiem kierują takie pragnienia, jak np. skoszony trawnik.
Pijąc kawę, starałem się dotrzymać tempa doświadczeniom i poziomem klasy starszego o 50(?) lat człowieka.
Więc siedzimy. Gadamy.
Ja - z życiem spokojnym walczący.
On - walczący o życie spokojne.
Bo ja. Ten. Tak. Wie pan. Ja zdjęcia robię. Takie tam. Słabe. Niby dla siebie, ale chciałbym coś... Kiedyś. Czytam dużo, publikuję mało. Kondycja fotografii, tak. Ładny kot. Każdy jest fotografem. Wyborna kawa. Zawód upadł. Nie ma nic. Wszystko już było. Nie będzie niczego. Blah, blah, blah.

Pomijając bezpieczne pitolenie o tym, co pojawia się w każdym szanującym się (mniej lub bardziej) artykule na temat dzisiejszej fotografii, nową dla mnie kwestią był temat o tytule - wrażliwość.
Wrażliwość, okazała się w słowach i oczach P. Andrzeja czymś, co czyni artystę(nienawidzę określenia). Stąd też jego obawa o miliony nowych szalikowców(ładne? autorskie określenie!) na studiach artystycznych. O to, że bez względu na konsekwencje, pozwala im się rozbudzać w sobie coś, co w normalnym życiu może tylko przeszkadzać. Pieniędzy z tego nie będzie.
O szczęście też ciężko. Abstraktem się ono staje, poganiane przez pragnienie spełnienia.
Czym jest spełnienie ?

Smutne to, ale chyba brakuje mi głębi.
Panie Andrzeju


***


*Tak naprawdę, to lubię ponarzekać, a tu bezkarnie mogę. Po dawnym, przyjacielskim, zakrapianym mocno wieczorze doszedłem do wniosku, że żołądek mam stabilny bardziej niż umysł/serce/duszę(do wyboru, zależnie od wierzeń) i naturalnym jest, że gdzieś zwyczajnie muszę wyrzucać to, co strawić się nie chce, a miejsce zajmuje. Przelewa się.
Blog po to, aby nie brudzić tym gdzie popadnie. Dzień dobry.



133









132


O portretów robieniu kiedyś już wspominałem, także powtarzanie się większego sensu nie ma.
W skrócie - piękna kobieta/poranek/koniec świata/sporo kawy/poranna rosa/przez mgłę/sen jest dla słabych.
Jak to wyszło, widać w poście tym i następnym.
Za uwagę dziękuję :)





131


"Człowiek powinien mieć kogoś obok siebie, żeby mu demonstrować, jaki to jest niezależny i samodzielny."
Terry Pratchett










Lipczynek, dzień 1 




























Lipczynek, dzień 2  





Lipczynek, dzień 3

Fajne te bory. 
Wracam do domu.

"To jest takie wielkie zasrane miasto, gdzie nie istniejesz ani ty, ani twoje sprawy, ani twoje kompleksy - istnieje tłum: jest to na szczęście takie zasrane miasto, gdzie nie istniejesz ni ty, ni tłum: istnieje tylko miasto i jakaś sprawa, jakiś ruch, jakaś ewolucja. Kiedy wyjeżdżałem ze skądinąd (org. Warszawy), mówili mi: Warszawa (org. Paryż) jest jedynym miastem, gdzie można obyć się bez tak zwanego szczęścia. Jest to duża prawda: Warszawa (org. Paryż) daje Ci szansę zagubienia się w tłumie; ale na szczęście nie istniejesz ani Ty, ani tłum. Może to zresztą tak powinno wyglądać?"*

Tak.
Tęskniłem miasto moje.
Lubię swój bagaż emocjonalny.
Tak. Ten.
Cóż.



*Marek Hłasko (List z Paryża do Henryka Berezy)



128


   To ta chwila, kiedy umysł się gubi w myślach i szuka ujścia. Ujścia nie ma, bo też wewnętrzny krytyk od miesiąca zabrania mi na publikowanie czegokolwiek. Gdziekolwiek.
Z drugiej strony, natłok myśli dusi słowo. Nic nie zlewa się w tekst.
Metody dwóch palców(twixa zrób?) nie chcę. Nie ulżę sobie fikuśnym postem.
Nie piłem, a kac męczy.
Dzieje się.



"Wszystko, co żywe, rośnie w górę, ale nie jest wolne. Najwyższe gałęzie chwytają w pułapkę powietrze i światło, lecz żywią nimi tylko nieskończone ziarna ziemi. Wzrost sam w sobie jest bez znaczenia"

William Wharton "Ptasiek"


Walczymy o coś (?).

Długi post o historii. Albo historią będący. Na pewno coś z historią.

Luźny, wolny wtorek. Co by nie leżeć i jojczyć przez dzień cały, wziąłem się za przeszukiwanie rodzinnych archiwów w szukaniu inspiracji/szczęścia/spełnienia, lub po prostu - przez ciekawość tego, co się w tych babcinych szufladach uchowało.


A uchowało się zaskakująco dużo. Blisko 100 lat historii, jak się okazuje - wielkiej, rozsianej po świecie rodziny, którą łączy głównie(poza tzw. więzami krwi) wiejskie pochodzenie. Bo też ciężko wrzucić do jednego worka hipisów, komunistów, działaczy, antykomunistów, wojskowych(dowiedziałem się o wuju walczącym m.in pod Monte Cassino. Niby nic, a jednak trochę dumnie) i rolników. Dobre doświadczenie i wstęp do walki o odkrywanie swego pochodzenia. Bo tak.

Autorzy zdjęć niestety nieznani. Trochu rodziny, kawał historii.





Jestem szczerze zakochany w tym zdjęciu.
Hasło "głosuj na nas" moim hasłem wyborczym, jeśli by mi kiedyś przyszło, za politykę zabierać się.


























Tyle z historii.
Na koniec dwa bonusowe kadry i stare zdjęcie młodego człowieka.







Piękno, młodość, kobiety, uśmiech, bogactwo i czerwony kabriolet. Żyło się.