Tydzień do zamknięcia i coś we mnie pękło. Powoli dochodzi do mnie myśl o zamknięciu miejsca, którego częścią byłem i w którym przyjemność miałem, mieć swój zawodowy debiut jako młody "Pan ziółko". Poczucie bliźniacze do tego, po opuszczeniu(cudownego) liceum. Już nigdy nie będzie takiego lata.
Koszyki się zamykają. Zostawiam w tym miejscu mój bagaż emocjonalny, tak zawzięcie gromadzony przez ostatni rok. W głowie zostają mi ludzie tworzący to miejsce. Marty, Szury Dobki, Krzywe, Kacpry, Marciny, Chloriany, Konrady i szlachcice wszelkie.
Oni i klimat miejsca, sprawiły, że był to mój drugi dom. Tu się dzień kończyło o 6 nad ranem, za chwilę zaczynając pracę na 7 rano.
Jemy zielsko ziółka. Kocham swoich klientów. Robimy koktaile. Panie Janie - uszanowanie. Chowamy się, paląc papierosy na parkingu. Cho na peta Mordko! Jedziemy nad wisłę, trafiamy na koniec świata. Pijany to do domu. Pograjmy w hirołsów. W scrabble może? Dikarpio, plum? Wiśniówkę dla wszystkich! Ziółek rób zdjęcia!
Tęsknię już.
Ps. Tomku Szlachcicu, przyniosę Ci kiedyś tę książkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz