Strony

95

Krakowskie Przedmieście, Warszawa
Protest o "weto dla GMO"


Cytując:

" W DNIU 25 LISTOPADA W GODZINACH 13-16 POD PAŁACEM PREZYDENCKIM PRZY KRAKOWSKIM PRZEDMIEŚCIU W WARSZAWIE ZBIERAMY SIĘ, BY WYWALCZYĆ ‘WETO DLA GMO. PIKIETA SKIEROWANA JEST PRZECIWKO NOWEJ USTAWIE O NASIENNICTWIE UTWORZONEJ NA PODSTAWIE PROJEKTU PANA PREZYDENTA BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO. PROTESTUJĄCY, OBURZENI JEJ NOWYM BRZMIENIEM - USUNIĘTO Z NIEJ WSZELKIE ZAPISY DOTYCZĄCE ZAKAZU STOSOWANIA I REJESTRACJI GMO W POLSCE, TJ. WSZELKIE INTENCJE PANA PREZYDENTA - BĘDĄ SIĘ DOMAGAĆ ZDECYDOWANEGO WETA BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO. "






Fajno było. Trzymam kciuki za całą akcję.

88


Wariujemy. Zamknięci w swoich miejskich pokojach, miejskie mięso armatnie usidlone przez swoje małe m4. 
Cel miesza się z porażką, gdy uświadamiamy sobie, że między naszymi aspiracjami, a życiem realnym pojawiła się przepaść. 
Mentalna dziura budżetowa, w naszym małym, osobistym budżecie. 
Nie ma rozwiązania, a jedyną walką, która nas tu trzyma - walka o zachowanie pamięci o czasach minionych. Manifest nowego pokolenia, które chciało by powrócić do swoich marzeń, tak brutalnie zdeptanych przez rzeczywistość.

Czas marzeń się kończy i aberruje z rzeczywistością, która kształtuje nas na "swój obraz i podobieństwo". Jesteśmy bezkształtną masą, do której każdy rości sobie prawa - kształtowanie tego tworu stało się paradygmatem naszego społeczeństwa. Fakt - sami jesteśmy sobie winni, sami na to pozwoliliśmy. Topimy się w morzu ustalonych prawd i dogmatów. Jałowa przestrzeń, jałowej masy. Gdzie popełniliśmy błąd?
Czemu własne myślenie zostało sprowadzone do sfery kompleksów? Jak można wytłumaczyć sytuację, w której ważniejsze od tworzenia, stało się dla nas poznanie utartych tez i dogmatów? Gdzie są jednostki, które określą sens naszych czasów?
Czy jeszcze jest jakiś sens?

Wszystko. Wszystko w sztuce, literaturze, nauce się rozmyło. Mogę być kim tylko zechcę, brać z życia pełnymi garściami - mam wolność, mam władzę. Jestem Bogiem - wyobraziłem to sobie. Nuda, niechęć, stagnacja - jeśli z założenia mogę być kimkolwiek zechcę, tracę chęć do walki. 
Wypaliliśmy się. Staliśmy się trybikiem maszyny ten świat napędzającej i jedyną różnicą, między tym, co teraz, a tym co kiedyś, jest to, że maszyna w końcu nauczyła się naprawiać zepsute trybiki. Już nie mogę być pernamentnie zepsuty. 

Brak nam poczucia mocy stwórczej. Bóg - człowiek - duch - w tej trójcy bóg stał się człowiekiem, przy czym kolejny raz dał dupy i teraz traci ducha.
Jesteśmy samotnymi, bezsilnymi Bogami naszej własnej religii, a jedyne czego teraz pragniemy to zdobycie wyznawców(wszak to cel nadrzędny każdego Boga). Followersi - grupa żmudnie budowana na portalach społecznościowych. Nasz złudny raj, który dał nam moc tworzenia. Stwórz atrakcyjny obraz swojej osoby, bądź KIMŚ, przyciągaj jak najwięcej osób. Wszak to twój kościół złudzeń i wydumanych oczekiwań.

Bądź Bogiem !



Tak, też nie wiem o czym jest ten tekst.

85




   Udało się. Wraz z odkryciem starych(względnie) skanów, odkryłem nareszcie tę funkcję fotografii, o której pisano i mówiono już wiele razy - zdjęcia dla "zachowania pamięci". 
Jako dziecko fotografii cyfrowej, jestem przesiąknięty zarazem tęsknotą za czasami w których album rodzinny składał się zaledwie z kilkuset zdjęć i rozgoryczeniem tym, że zdjęcia dziś robi się wszędzie, wszystkiemu i w jak największej ilości. 
Moje walka z "trzaskaniem fot" gdzie popadnie trwała długo, a odkryte w zakamarkach dysku skany dowiodły, że warto ją było skończyć.



   Pierwszy raz poczułem, że mam zdjęcia czegoś, co już nie wróci. Dziś wyremontowane, lśniące okolice stadionu narodowego, wtedy były dla mnie miejscem pierwszego kroku na ziemi obiecanej, jaką miała być stolica.
Sentyment ogromny - miejsce, które dla ludzi z okolicznych(mniej lub bardziej) wiosek było legendą snutą przez ich babcie/matki/ciotki. Warszawa rajem, gdzie wszyscy mają pracę, zarobki są wysoko powyżej średniej, a ukończenie studiów jest równoznaczne z byciem "kimś". Polski "american dream", zakorzeniony mocno w młodych prowincjonalnych umysłach.


   Poniekąd stąd ten sentyment. Doświadczenie pierwszego kroku w mieście wielkich możliwości, jest dla bohatera opisanego wyżej, przysłowiowym odkryciem ameryki - wkracza na nieznany ląd, pełen "faktów", które pamięta z opowiadań tych, którym udało się tu dotrzeć. Gubi się. Czemu tak szaro, brudno i wcale nie za bogato.
Raj urojony wita. Fascynacja początkiem nowego życia, miesza się w tobie z przerażeniem funkcjonowania w całkowicie odmiennej rzeczywistości. "Jak skasować bilet", "czy dobrze się ubrałem" i najważniejsze - jak się zachować, żeby nie zobaczyli, że nie jestem "swój". Kompleksy nowych ludzi ze wsi wypisane na ich twarzach i pewność siebie bytów pośrednich, które od lat tu tkwią i swoim miejscem zaczepienia uczynili pks - bez sukcesu w stolicy i na rzecz własnej miejscowości.




   Szarości, brud, gołębie, "poczęstuj pan fajkiem", hamburgery jako zdrowa żywność itp. tworzyły pewien folklor, za którym tęsknię.  
 Rzeczywistość "podstadionowa" stanowiła lustrzane odbicie ludzi tam przebywających. Teraz remont zrobiony, otoczenie się zmieniło. Czekam na kolejne zmiany.





84

Targ w Otwocku. Prawdopodobnie po raz ostatni.