Strony

Teksty nocne 2





Smród wiśniowych świeczek i echa wczorajszych walentynek.

Obudził mnie pusty pokój. Szafa, biurko, fotel i materac. Wokół składowe poczucia dorosłości.
Pociąg do dramatu powoli rusza. Nachalna melancholia krzykiem o papierosa, budzi w środku nocy. 
Ręka trafia na paczkę. Miękka light. Papieros wziąć w usta, siebie do pionu.

Udało się - szukając ognia, uśmiecham się smutno - przeżyłam czternasty lutego, roku bezpańskiego. Presję mas do bycia kimś z kimś. Ten jeden dzień w roku, gdy wszyscy dostają pierdolca, rozpaczliwie starając się zamalować różem kawałek kalendarza. Bądź kimś, bądź kogoś, bądź czyjaś. Choć dzisiaj, przynajmniej dzisiaj. Jutra nie ma. Nie będzie.
 Kochajmy się?
Uniknęłam paramiłosnego terroryzmu i posklejanych przechodniów. W błocie ulicy płatków róż. A jednak źle. Jednak coś. Cholera.

I gdzie jest ogień?!


Nie zaplątał się w rozkopaną pościel. Nie ma go pod poduszką, pod dywan nie zamiotłam.
Przepadł akurat teraz. Gdy noc spać nie daje, a papieros do ust się klei. 
Tanie romantyzmy misie kleją.
Głód rządzi ciałem. Wyostrzone zmysły tłumią emocje.
Dobrze.
Noc i żółte światła miasta na rozkopanej pościeli.
Słowa gubią misię.
Misie gubią słowa. 
Ostatnia próba.  Sięgam do szafy po przygarnięty, wyparty płaszcz.
Kieszeń i skradziona dawno zapalniczka. Moja zapalniczka.
Mój ogień. 
Cichy żar.  
Dym w oko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz