A może by tak coś napisać. Słowem - co u mnie, blog pyta odpowiedzi oczekując. Taka to forma, takie wobec mnie jej oczekiwania. Pogodzić się z tym już pora, więc pojojczyć o swym żywocie sobie pozwalał będę.
Tak. No. Więc.
Uciekłem z Warszawy, choć nie wiem, czy ucieczką to nazwać można. Stolicy pięknej, ukochanej, znienawidzonej i przeze mnie już oswojonej, adios!(niepewnie, z długimi uściskami i spuszczoną głową) - rzekłem.
Toteż siedzę pierwszy już tydzień na wsi. Jest dobrze. Inny rytm, zdjęcia w ruch. Aparat ciągle w ręce, staje się jak niegdyś - głównym towarzyszem i motywatorem do działania.
00:30, a ja śpiący. Padnięty przed laptopem, przytulony do psa słucham dźwięków telewizora. Sielanka Panie! Miło jest zauważyć, że to co kiedyś uznawało się za wady życia w danej rzeczywistości, nagle zmienia się w zalety. Jeśli trawa po drugiej stronie płotu jest zawsze bardziej zielona, to ja zaczynam poszukiwania farby, co bym ciągle przez płotki skakać już nie musiał.
ps. Miałem multum myśli, które krzyczały i waliły od środka, aby tylko je przelać w słowo pisane. Speszyły się gdy zacząłem, więc od siebie przepraszają i obiecują poprawę. Stąd nic tu ciekawego.
Swoją drogą, "nic tu ciekawego" to ładna nazwa bloga. Tak myślę.
Z kubkiem herbaty, teledemonem, kotem na czole i psem pod laptopem,
Dobranoc