Udało się. Wraz z odkryciem starych(względnie) skanów, odkryłem nareszcie tę funkcję fotografii, o której pisano i mówiono już wiele razy - zdjęcia dla "zachowania pamięci".
Jako dziecko fotografii cyfrowej, jestem przesiąknięty zarazem tęsknotą za czasami w których album rodzinny składał się zaledwie z kilkuset zdjęć i rozgoryczeniem tym, że zdjęcia dziś robi się wszędzie, wszystkiemu i w jak największej ilości.
Moje walka z "trzaskaniem fot" gdzie popadnie trwała długo, a odkryte w zakamarkach dysku skany dowiodły, że warto ją było skończyć.
Pierwszy raz poczułem, że mam zdjęcia czegoś, co już nie wróci. Dziś wyremontowane, lśniące okolice stadionu narodowego, wtedy były dla mnie miejscem pierwszego kroku na ziemi obiecanej, jaką miała być stolica.
Sentyment ogromny - miejsce, które dla ludzi z okolicznych(mniej lub bardziej) wiosek było legendą snutą przez ich babcie/matki/ciotki. Warszawa rajem, gdzie wszyscy mają pracę, zarobki są wysoko powyżej średniej, a ukończenie studiów jest równoznaczne z byciem "kimś". Polski "american dream", zakorzeniony mocno w młodych prowincjonalnych umysłach.
Raj urojony wita. Fascynacja początkiem nowego życia, miesza się w tobie z przerażeniem funkcjonowania w całkowicie odmiennej rzeczywistości. "Jak skasować bilet", "czy dobrze się ubrałem" i najważniejsze - jak się zachować, żeby nie zobaczyli, że nie jestem "swój". Kompleksy nowych ludzi ze wsi wypisane na ich twarzach i pewność siebie bytów pośrednich, które od lat tu tkwią i swoim miejscem zaczepienia uczynili pks - bez sukcesu w stolicy i na rzecz własnej miejscowości.
Szarości, brud, gołębie, "poczęstuj pan fajkiem", hamburgery jako zdrowa żywność itp. tworzyły pewien folklor, za którym tęsknię.
Rzeczywistość "podstadionowa" stanowiła lustrzane odbicie ludzi tam przebywających. Teraz remont zrobiony, otoczenie się zmieniło. Czekam na kolejne zmiany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz